fot. Tomasz Szkodziński

11 listopada 2019 r. (poniedziałek) godz. 19.00

Teatr STU

Jacek Cygan „Błękitne krewetki”

reż. Krzysztof Jasiński, aranżacje muzyczne Krzysztof Herdzin

Teatr Powszechny, ul. Legionów 21 — Duża scena

 

Występują
GERTRUDA Beata Rybotycka
OFELIA Alicja Wojnowska

Muzyka:
Elżbieta Adamiak, Piotr Komorowski, Leopold Kozłowski, Seweryn Krajewski, Romuald Lipko, Walter Malgoni, Maciej Muraszko, Piotr Rubik, Ryszard Rynkowski, Stanisław Sojka, Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki

W spektaklu wykorzystano kostiumy autorstwa Anny Czyż, Jagny Janickiej oraz parawan projektu Macieja Rybickiego. Maskę wykonał Jonathan Fröhlich.

Przygotowanie wokalne: Justyna Motylska
Przygotowanie pantomimiczne: Krzysztof Antkowiak

Prapremiera spektaklu miała miejsce 31 marca 2019 roku.

fot. Tomasz Szkodziński

słowa Jacek Cygan
KOMPOZYTORZY MUZYKI:

Część I
„W garderobie” — Maciej Muraszko
„Piosenka prostytutki” — Grzegorz Turnau
„Amanci” — Piotr Komorowski
„Osobność” — Piotr Rubik
„Ludzkie pojęcie” — Grzegorz Turnau
„Marcel” — Leopold Kozłowski
„Przemija uroda w nas” — Seweryn Krajewski
„Make up” — Maciej Muraszko

Część II
„Smutny lunapark” — Ryszard Rynkowski
„Przytul się do siebie” — Stanisław Sojka
„Niedocieszeni” — Seweryn Krajewski
„Rozmowa przy ściemnionych światłach” — Elżbieta Adamiak
„Marna speluna” — Walter Malgoni
„Czarny erotyk” — Romuald Lipko
„Przeglądam się w lustrze” — Piotr Rubik
„Niebuszko” — Stanisław Sojka

Finał „Chwytaj dzień” — Zbigniew Wodecki

Jacek Cygan

Jest autorem tekstów piosenek, czasami poetą, prozaikiem i librecistą. Napisał ponad tysiąc tekstów dla śpiewających kobiet, mężczyzn oraz dzieci. Do dzisiaj nie wie, jak to się stało. Wydał cztery tomiki wierszy, zaczynając od krakowskiego wydawnictwa Oficyna Literacka, gdzie w 1995 roku ukazały się „Drobiazgi liryczne”. Potem była „Ambulanza”, wydawnictwo Bonobo 2005, „Pies w tunelu”, Iskry 2011 oraz „Boskie błędy”, BOSZ 2017.

Jest autorem książki „Klezmer, Opowieść o życiu Leopolda Kozłowskiego-Kleinmana”, Austeria 2010, która w 2012 roku została wydana w języku niemieckim przez Metropol Verlag w Berlinie jako „Der letzte Klezmer”. W 2014 roku wydał książkę „Życie jest piosenką”, w której umieścił liryczne historie piosenek swojego życia, a w 2016 zbór współczesnych opowiadań „Przeznaczenie, traf, przypadek”. Obie książki wyszły w wydawnictwie Znak.

W 2014 roku odbyła się premiera jego sztuki „Kolacja z Gustavem Klimtem” w krakowskim Teatrze STU w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. W 2016 roku sztuka ta w języku niemieckim, jako „Abendessen mit Gustav Klimt” została wystawiona w Teatrze Pygmalion w Wiedniu.

Jacek Cygan głęboko wierzy w to, że „Błękitne krewetki” po udanej premierze w Teatrze STU zostaną wystawione na Nowej Kaledonii w języku melanezyjskim.

fot. Tomasz Szkodziński

„Błękitne krewetki” — o co tu chodzi?

„Błękitne krewetki” to sztuka na dwie aktorki z piosenkami. Aktorki spotykają się w teatralnej garderobie, ponieważ dzisiaj grają „Hamleta”. Jedna gra królową Gertrudę, druga gra Ofelię. Dzieli je to, co u Szekspira dzieli Gertrudę od Ofelii oraz to, co w normalnym życiu może dzielić doświadczoną aktorkę „po przejściach” od początkującej.

„Błękitne krewetki” otwierają przed widzem drzwi do garderoby, do świata, który normalnie jest zamknięty dla publiczności. Ktoś powie — teatr dzieje się na scenie, tam ścierają się ze sobą ludzkie dramaty, tam rywalizują wielkie osobowości aktorów. Tam na scenie jest wielka sztuka, tu w garderobie zwykłe życie. Czy zwykłe życie może rywalizować z wielką sztuką? A może ta wielka sztuka zaczyna się w tym zwykłym życiu, może wspaniałe aktorskie kreacje mają swój początek w garderobie, w dziejących się tam historiach, w relacjach między aktorami, które mogą dawać aktorom motywację i siłę do grania?

W garderobie grana jest osobna sztuka, inna przed każdym spektaklem. Zawsze autentyczna, smutna i wesoła, nudna lub szalona, zawsze zakończona tym samym — wyjściem na scenę z czyjąś twarzą, w obcym kostiumie, z nie swoją duszą. Przyznaję uczciwie, wielki wpływ na napisanie tej sztuki miał „Hamlet” wystawiony w Teatrze STU w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Byłem na tym spektaklu chyba osiem razy i oświadczam z własnej, nieprzymuszonej woli, że jest to najlepszy „Hamlet”, jakiego zdarzyło mi się oglądać. Te dwie aktorki w garderobie są niejako „wyjęte” z tego spektaklu, z tej inscenizacji Jasińskiego. Inaczej mówiąc, one nie grają, że grają Gertrudę i Ofelię, one naprawdę są tymi postaciami, w tym teatrze.

Zatem dwie aktorki przychodzą do garderoby godzinę przed spektaklem, by się zmienić w szekspirowskie postacie. Przychodzą z całym bagażem swojego życia, klęsk i niepowodzeń, planów i nadziei, zachwytów i rozczarowań. Przy garderobianym lustrze następuje rytuał przeistoczenia się aktorek w postacie, którymi będą na scenie. To przeistoczenie nie zawsze jest proste, bo tak zwane zwykłe życie bywa zazdrosne i chce udowodnić, że też potrafi pisać zaskakujące scenariusze.

Zostaje mi jeszcze wytłumaczyć Państwu, co w tym wszystkim robią błękitne krewetki. One naprawdę istnieją! Przeczytałem gdzieś, że w „Hamlecie” można znaleźć kilkadziesiąt gatunków zwierząt. Koronnym przykładem jest owa słynna sowa („Powiadają, że sowa była córką piekarza”), która jest postrzegana jako symbol smutku, a co za tym idzie, symbol samej Ofelii. Dziś „Zwierzyniec pana Szekspira” powiększa się o błękitne krewetki. Ich rola niech na razie pozostanie tajemnicą. Mam nadzieję, że dobrze je przyjmie kruk z „Makbeta”, dzik z „Ryszarda III” czy płaczący jeleń z „Jak wam się podoba”. Tych malutkich uchodźców z innego kontynentu wyobraźni.

Na koniec tych rozważań chcę zwrócić Państwa uwagę na obecność piosenek w tej sztuce, co sprawia, że na prywatny użytek wymyśliłem dla niej nazwę „mikromusical”. Wierzę w magię piosenki, w to, że piosenka może wyrazić stan duszy. Dlatego „moje” aktorki mówią piosenkami, czują piosenkami, śmieją się i płaczą piosenkami. Pisałem teksty tych piosenek przez kilka lat, a potem dałem je zaprzyjaźnionym kompozytorom, by napisali muzykę. Tą drogą pragnę wyrazić im swoją wdzięczność.

fot. Tomasz Szkodziński

Beata Rybotycka

Absolwentka PWST w Krakowie (1987). W latach 1987-1997 była aktorką krakowskiego Starego Teatru. W 1991 roku artystka dołączyła do zespołu kabaretu Piwnica Pod Baranami. Znana jest jako interpretatorka utworów Jana Kantego Pawluśkiewicza, Grzegorza Turnaua, Andrzeja Sikorowskiego, Andrzeja Zaryckiego, Zbigniewa Preisnera. Wydała dwie płyty solowe: „Beata Rybotycka śpiewa pieśni Jana Kaniego Pawluśkiewicza” oraz „Szurum burum” (przy której współpracowała z Jarosławem Śmietaną). Śpiewa w „Nieszporach Ludźmierskich” Jana Kantego Pawluśkiewicza. Najbardziej znanym utworem w jej interpretacji jest „Kolęda dla nieobecnych” skomponowana przez Zbigniewa Preisnera. W filmie „Lista Schindlera” w reż. Stevena Spielberga wykonała przedwojenny szlagier „Miłość ci wszystko wybaczy”. Występuje także w autorskich recitalach.

Od 1991 r. jest aktorką Teatru STU, zobaczyć ją można m.in. w „Zemście” (Podstolina), „Szczęśliwych dniach” (Winnie), „Judy Garland. Na końcu tęczy” (Judy Garland), „Biesach” (Maria Lebiadkin), „Hamlecie” (Gertruda), „Romie i Julianie” (Matka), „Małym Księciu” (Lis), „Rewizorze” (Anna), „Domu Wyobraźni” (Dama z kluczem) i „Cabarecie” (Frulein Schneider).

fot. Tomasz Szkodziński

Alicja Wojnowska

Studentka III roku krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. W Teatrze STU zobaczyć ją można w „Błękitnych krewetkach” (Ofelia), „Hamlecie” (Ofelia) oraz w „Zemście” (Klara).

Rozmowa Jadwigi Rożek-Sieraczyńskiej z Alicją Wojnowską:

W przedstawieniu widzimy obie bohaterki w garderobie, gdy przygotowują się do wyjścia na scenę — jako Gertruda i Ofelia. Tak jest w sztuce J. Cygana, ale przecież obie Panie grają — jako Gertruda i Ofelia — także i w „Hamlecie” w STU. Spektakl jest w repertuarze od 2000 roku, Pani dołączyła do obsady niedawno, jako ósma Ofelia w historii przedstawienia.

Jest to niezwykłe, móc stać się częścią spektaklu, który już od prawie 20 lat wystawiany jest na deskach Teatru. Rola Ofelii jest wymarzoną rolą na debiut teatralny młodej aktorki i jest to dla mnie ogromny zaszczyt, że jako kolejna już Ofelia, mogę dać temu wspaniałemu spektaklowi cząstkę siebie.

Czy w „Błękitnych krewetkach” są jakieś widoczne odniesienia do „Hamleta” ze STU?

Tak, celowo szukaliśmy ich, chcieliśmy, aby takich rzeczy było jak najwięcej, żeby one w miarę postępowania sztuki narastały. Są zatem cytaty z „Hamleta”, z tekstu, który gramy w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, są nawiązania widoczne w kostiumach, w kilku scenach nosimy suknie Ofelii i Gertrudy z tego przedstawienia. W „Błękitnych krewetkach” jest też kilka anegdot związanych bardzo ogólnie z teatralnym życiem, które zostały dodane na próbach, gdy pani Beata zaczęła opowiadać historie ze swojej pracy — jak to ona była młodą aktorką, jak odnajdywała się w relacjach ze starszymi kolegami i koleżankami — aktorami. To są historie niezwykle zabawne.

Obecnie jest Pani studentką III roku krakowskiej AST. Czego można się nauczyć, grając z doświadczoną aktorką?

Wszystkiego. Pani Beata Rybotycka pomagała mi na przykład w tym, jak mam się odnaleźć w tej specyficznej przestrzeni Teatru STU. Tutaj trzeba grać na wszystkie strony, a tego się nie uczyłam. Podpowiadała mi, bym w konkretnym momencie się obróciła, spojrzała w którąś stronę — bo tam przecież też są widzowie. Ja jeszcze nie byłam tego w pełni świadoma. Zdarzały się też takie sytuacje — reżyser dawał mi zadanie, ja tam próbowałam, próbowałam i nie umiałam tego wykonać. A pani Beata obserwowała z boku i w pewnym momencie jednym niemal słowem tłumaczyła mi to, co jej zdaniem reżyser miał na myśli. I mnie to bardzo pomagało. Może przyczyniała się do tego też relacja kobiety z kobietą.

Czytając tekst „Błękitnych krewetek” można się zastanawiać, czy to naprawdę są dwie osoby, dwie aktorki, czy to przypadkiem nie jest jedna postać, która spotyka się ze sobą z przeszłości, przywołuje wspomnienie siebie sprzed lat.

Miałyśmy nawet takie zdjęcie, Fotomontaż — pani Beata patrzy w lustro, a w nim odbija się moja twarz. Obie jesteśmy w kostiumach z „Hamleta”, Gertruda widzi swoje odbicie jako twarz Ofelii, tak widzi siebie w lustrze. Coś w tym jest. Starsze aktorki też kiedyś zaczynały swoją drogę, Gertruda kiedyś mogła być Ofelią. A ja może kiedyś zagram Gertrudę.

następne wydarzenie >>

<< poprzednie wydarzenie